Польский язык с Генриком Сенкевичем 48 страница

Na kominie paliły się kłody smolne rzucając rzęsiste blaski na całą izbę. Mołdawskie wino grzało się z rozkazu Basi przy żarze, a pachołkowie czerpali je cynowymi kusztyczkami i podawali rycerzom. Zza ścian dochodziło nawoływanie straży; świerszcze, na które skarżył się pan Wołodyjowski, grały w izbie, a czasem poświstywał w szparach mchem tkanych wiatr listopadowy, który dmuchając z północy, stawał się coraz zimniejszy.

W takie to zimna najmilej było siedzieć w zacisznej a widnej izbie i słuchać przygód rycerskich.

W taki też wieczór opowiadał raz pan Muszalski, co następuje:

— Niech Najwyższy ma w opiece swojej świętej całą Rzeczpospolitę, nas wszystkich, a między nami szczególnie jejmość panią tu obecną, godną naszego komendanta małżonkę, na której splendory ślepia nasze spoglądać niemal niegodne. Nie chcę ja w paragon wchodzić z panem Zagłobą, którego przygody Dydonę samą i jej wdzięczny fraucymer w największy podziw wprawić by mogły, ale gdy sami waćpaństwo żądacie casus cognoscere meos, nie będę się ociągał, aby zacnej kompanii nie ubliżyć.

W młodości odziedziczyłem na Ukrainie (в молодости унаследовал /я/ на Украине), koło Taraszczy (возле Таращи), substancję znaczną (значительное поместье). Miałem i dwie wioski po matce (имел /я/ и две деревеньки от матери) w spokojnym kraju (в спокойном краю), wedle Jasła (рядом с Ясло), alem w ojcowiźnie rezydować wolał (но /я/ в отцовском поселиться предпочел), że to od ordy bliżej (потому что это к орде ближе) i o przygodę łatwiej (и приключений больше). Fantazja kawalerska ciągnęła mnie na Sicz (удаль рыцарская тянула меня на Сечь), ale nie tam już było po nas (но не там уж было для нас /место/); jednakże w Dzikie Pola w kompanii niespokojnych duchów chodziłem (однако же в Дикое Поле в компании беспокойных духов = буйных голов ходил) i rozkoszy zaznałem (и прелести /набегов/ отведал). Dobrze mi było na majętności (хорошо мне было в имении), to tylko dolegało mi srodze (одно только докучало мне страшно), iż miałem lichego sąsiada (что имел неприятного соседа). Był to prosty chłop spod Białocerkwi (был это простой мужик из-под Белой Церкви), któren z młodu na Siczy był (который в молодости на Сечи был), tam się do szarży atamana kurzeniowego dosłużył (там до чина куренного атамана дослужился) i do Warszawy od kosza posłował (и в Варшаву от коша /кош — военный лагерь у казаков; место поселения запорожских казаков в Киевской Руси XI — XIII в.; в Украине XIV — XVIII в./ ездил послом), gdzie też i uszlachcon został (где и получил шляхетство = шляхетскую грамоту). Zwał on się Dydiuk (звали его Дыдюк). A trzeba waćpaństwu wiedzieć (а нужно, ваши милости, сказать), że my się od pewnego wodza Samnitów wyprowadzamy (что мы род ведем от некоего вождя самнитов /самниты — итальянское племя в Средней Италии, покоренное римлянами в начале III в. до н.э./), zwanego Musca (по имени Муска), co po naszemu “mucha” znaczy (что по нашему означает «Муха»). Ów Musca po nieszczęśliwych przeciw Rzymianom imprezach (этот Муска после неудачных против римлян мероприятий) na dwór Ziemowita (ко двору Земовита), syna Piastowego (сына /короля/ Пяста), przybył (прибыл), któren przezwał go dla większej wygody Muscalskim (который прозвал его ради большего удобства Мускальским), co potem potomność na Muszalskiego przerobiła (что потомки на Мушальского переделали). Poczuwając ja się tedy do krwi tak zacnej (/я/, гордясь тогда такой благородной кровью), z wielką abominacją patrzyłem na owego Dydiuka (с большим презрением смотрел на того Дыдюка). Bo żeby szelma umiał ten honor (если бы еще шельма умел такую честь), któren go spotkał (какую ему оказывали), szanować i większą doskonałość stanu szlacheckiego nad wszelkie inne uznał (уважать и большое превосходство шляхетского сословия над всеми иными признал), może bym nic nie mówił (может быть, /я/ ничего не говорил бы). Ale on, ziemię jako szlachcic trzymając (но он, землей как шляхтич владея), z samej godności jeszcze się naigrawał (над этим /высоким/ званием еще глумился) i często to mówił (и часто так говорил): “Zali mój cień teraz większy (что ли моя тень сейчас больше /стала/)? Kozak ja był i Kozakiem ostanę (казак я был и казаком остался), a szlachectwo i wszystkie wraże Lachy (а шляхетство и все вражьи ляхи) — ot mnie (вот у меня /где/)...” Nie mogę waćpaństwu tego powiedzieć (не могу, ваши милости, того сказать), jakie w tym miejscu gesta plugawe czynił (какие в этом месте жесты мерзкие делал), bo obecność jejmość pani zgoła mi na to nie pozwala (поскольку присутствие ее милости пани совсем мне этого не позволяет). Ale pasja trawiła mię dzika (но ярость терзала меня дикая) i począłem go gnębić (и начал /я/ его притеснять). Nie zląkł się (/он/ не испугался), człek był śmiały (человек был смелый), z nawiązką płacił (с лихвой платил /мне/). Na szable byłby wyszedł (на саблях, может, вышел бы /биться/), alem ja tego nie chciał (но я этого не захотел) mając nikczemność krwi jego na uwadze (имея низость происхождения его в виду). Znienawidziłem go jak zarazę (возненавидел его, как заразу) i on mnie nienawiścią ścigał (и он ко мне ненавистью проникся). Raz w Taraszczy na rynku strzelił do mnie (раз = однажды в Тараще на рынке выстрелил в меня), o włos nie zabił (на волосок не убил = промахнулся), ja zasię rozszczepiłem mu głowę obuszkiem (я за это разбил ему голову чеканом). Dwakroć zajeżdżałem go z dworskimi ludźmi (дважды /я/ нападал на него с дворовыми людьми), dwakroć on mnie z hultajstwem (дважды он на меня со сбродом). Nie zmógł mnie (не одолел /он/ меня), ale i ja przecie nie mogłem mu dać rady (но и я не мог с ним справиться). Chciałem prawem przeciw niemu czynić (/я/ хотел по закону против него действовать) — ba (ба)! co tam za prawa na Ukrainie (какие там законы на Украине), w której jeszcze gruzy z miast dymią (в которой еще развалины городов дымятся). Kto tam hultajów skrzyknie (кто там головорезов созовет), może o całą Rzeczpospolitą nie dbać (может со всей Речью Посполитой не считаться). Tak on czynił (так он поступал) bluźniąc w dodatku przeciw wspólnej matce (кощунствуя в придачу против /нашей/ общей матери-/отчизны/) i wcale na to niepamiętny (и совсем того не помня), że ona to do stanu szlacheckiego go podnosząc (что она его до шляхетского сословия подняла), do piersi tym samym go przycisnęła (к груди тем самым его прижала), przywileje mu dała (привилегии ему дала), z mocy których dzierżył ziemię (в силу которых владел землей) i tę wolność (и ту свободу), aż zbytnią (даже излишнюю), której by pod żadnym innym władaniem nie zażył (которой ни в каком ином государстве не получил бы). Gdybyśmy się to mogli po sąsiedzku spotykać (если бы мы могли по-соседски встретиться), pewnie by mi argumentów nie zbrakło (наверное, мне бы аргументов хватило), ale my się nie widywali inaczej (но мы видались не иначе), jak z rusznicą w jednym (как с ружьем в одной), a głownią w drugim ręku (и головней в другой руке). Odium rosło we mnie z każdym dniem ([odium — лат. ненависть] росла во мне с каждым днем), ażem pożółkł (/я/ даже пожелтел). Ciągle o tym jeno myślałem (постоянно /я/ только об одном думал), jako by go schwytać (как бы его проучить). Czułem przecie (/я/ ведь чувствовал), że nienawiść (что ненависть) — to grzech (это грех), więc chciałem mu tylko naprzód (поэтому хотел ему только сначала) za to wyrzekanie się szlachectwa batogami skórę zorać (за это глумление над шляхетством батогами /его/ шкуру изукрасить), a potem odpuściwszy mu wszystkie grzechy (а потом отпустить ему все грехи), jak na prawego chrześcijanina przystało (как истинному христианину пристало), kazać go po prostu zastrzelić (приказать его просто пристрелить).

W młodości odziedziczyłem na Ukrainie, koło Taraszczy, substancję znaczną. Miałem i dwie wioski po matce w spokojnym kraju, wedle Jasła, alem w ojcowiźnie rezydować wolał, że to od ordy bliżej i o przygodę łatwiej. Fantazja kawalerska ciągnęła mnie na Sicz, ale nie tam już było po nas; jednakże w Dzikie Pola w kompanii niespokojnych duchów chodziłem i rozkoszy zaznałem. Dobrze mi było na majętności, to tylko dolegało mi srodze, iż miałem lichego sąsiada. Był to prosty chłop spod Białocerkwi, któren z młodu na Siczy był, tam się do szarży atamana kurzeniowego dosłużył i do Warszawy od kosza posłował, gdzie też i uszlachcon został. Zwał on się Dydiuk. A trzeba waćpaństwu wiedzieć, że my się od pewnego wodza Samnitów wyprowadzamy, zwanego Musca, co po naszemu “mucha” znaczy. Ów Musca po nieszczęśliwych przeciw Rzymianom imprezach na dwór Ziemowita, syna Piastowego, przybył, któren przezwał go dla większej wygody Muscalskim, co potem potomność na Muszalskiego przerobiła. Poczuwając ja się tedy do krwi tak zacnej, z wielką abominacją patrzyłem na owego Dydiuka. Bo żeby szelma umiał ten honor, któren go spotkał, szanować i większą doskonałość stanu szlacheckiego nad wszelkie inne uznał, może bym nic nie mówił. Ale on, ziemię jako szlachcic trzymając, z samej godności jeszcze się naigrawał i często to mówił: “Zali mój cień teraz większy? Kozak ja był i Kozakiem ostanę, a szlachectwo i wszystkie wraże Lachy — ot mnie...” Nie mogę waćpaństwu tego powiedzieć, jakie w tym miejscu gesta plugawe czynił, bo obecność jejmość pani zgoła mi na to nie pozwala. Ale pasja trawiła mię dzika i począłem go gnębić. Nie zląkł się, człek był śmiały, z nawiązką płacił. Na szable byłby wyszedł, alem ja tego nie chciał mając nikczemność krwi jego na uwadze. Znienawidziłem go jak zarazę i on mnie nienawiścią ścigał. Raz w Taraszczy na rynku strzelił do mnie, o włos nie zabił, ja zasię rozszczepiłem mu głowę obuszkiem. Dwakroć zajeżdżałem go z dworskimi ludźmi, dwakroć on mnie z hultajstwem. Nie zmógł mnie, ale i ja przecie nie mogłem mu dać rady. Chciałem prawem przeciw niemu czynić — ba! co tam za prawa na Ukrainie, w której jeszcze gruzy z miast dymią. Kto tam hultajów skrzyknie, może o całą Rzeczpospolitą nie dbać. Tak on czynił bluźniąc w dodatku przeciw wspólnej matce i wcale na to niepamiętny, że ona to do stanu szlacheckiego go podnosząc, do piersi tym samym go przycisnęła, przywileje mu dała, z mocy których dzierżył ziemię i tę wolność, aż zbytnią, której by pod żadnym innym władaniem nie zażył. Gdybyśmy się to mogli po sąsiedzku spotykać, pewnie by mi argumentów nie zbrakło, ale my się nie widywali inaczej, jak z rusznicą w jednym, a głownią w drugim ręku. Odium rosło we mnie z każdym dniem, ażem pożółkł. Ciągle o tym jeno myślałem, jako by go schwytać. Czułem przecie, że nienawiść — to grzech, więc chciałem mu tylko naprzód za to wyrzekanie się szlachectwa batogami skórę zorać, a potem odpuściwszy mu wszystkie grzechy, jak na prawego chrześcijanina przystało, kazać go po prostu zastrzelić.

Ale Pan Bóg zrządził inaczej (но Господь Бог рассудил иначе).

Miałem za wsią pasiekę zacną (у меня за деревней была отличная пасека) i raz poszedłem ją oglądać (и однажды /я/ пошел ее осматривать). Było to pod wieczór (было это под вечер). Zabawiłem tam ledwie z dziesięć pacierzy (задержался /я/ там едва на десяток «Отче наших» = недолго), aż tu clamor jakowyś o uszy moje uderza (как тут какой-то [clamor — лат. крик] мои уши поразил). Obejrzę się (оборачиваюсь): dym jako obłok nade wsią (дым, словно облако, над деревней /стоит/). Po chwili lecą ludzie (через минуту летят люди): Orda (орда)! orda (орда)! a tuż za ludźmi (и тут же за людьми) — ćma, powiem acaństwu (тьма, скажу господам)! Strzały lecą (стрелы летят), jakoby deszcz zacinał (словно дождь хлестал), i gdzie nie spojrzę (и куда ни глянь), baranie kożuchy (бараньи тулупы) i diabelskie mordy ordyńskie (и дьявольские рожи ордынские). Ja do konia (я к коню)! Nimem nogą strzemienia dotknął (не успел ногу в стремя всунуть), już mnie z pięć albo sześć arkanów chwyciło (уж меня пять или шесть арканов схватило). Rwałem je przecież, silny byłem (порвал бы /я/ их все же /по одному/, сильным был)... Nec Hercules ([Nec Hercules — лат. и Геркулесу /не одолеть многих/])!... W trzy miesiące potem (через три месяца потом) znalazłem się z innym jasyrem za Bachczysarajem (очутился с другим ясырем за Бахчисараем), we wiosce tatarskiej Suhajdzig zwanej (в деревне татарской Сугайдзиг).

Panu memu było na przezwisko Sałma-bej (хозяин мой звался Салма-бей). Bogaty był Tatarzyn (богатый был татарин), ale nieludzki i dla niewolników ciężki (но бесчеловечный и к невольникам суровый). Musieliśmy pod batogami studnie kopać (должны были под батогами колодцы копать) i w polu pracować (и в поле работать). Chciałem się wykupić (хотел /я/ выкупиться), miałem za co (имел за что). Przez pewnego Ormianina pisałem listy (через одного армянина /я/ писал письма) do moich majętności pod Jasłem (в мое имение под Ясло). Nie wiem (не знаю), czyli listy nie doszły (то ли письма не дошли), czy okup w drodze przejęto (то ли выкуп в дороге перехватили), dość, że nic nie przyszło (только ничего не пришло)... Powieźli mnie do Carogrodu (повезли меня в Царьград) i na galery sprzedali (и на галеры продали).

Siła by o tym mieście opowiadać (много бы об этом городе рассказать /мог/), od którego nie wiem (не знаю, какого), jeżeli jest większe i ozdobniejsze na świecie (есть ли больше и краше). Ludzi tam jako traw w stepie albo kamieni w Dniestrze (людей там, словно трав в степи или камней в Днестре)... Mury na Jedykule srogie (/крепостные/ стены на Едикуле /тур. «семь башен» — крепость в Стамбуле/ мощные). Wieża przy wieży (башня возле башни /стоит/). W grodzie razem z ludźmi psi się błąkają (в городе вместе с людьми псы шныряют), którym Turcy krzywdy nie czynią (которых турки не обижают), dlatego widać (потому, видно), że się do pokrewieństwa poczuwają (что родство чувствуют), sami psubratami będąc (сами песьими братьями = «сукиными детьми» будучи)... Nie masz między nimi innych stanów (нет между ними иных сословий), jeno panowie a niewolnicy (только господа и невольники), zaś nad pogańską nie masz cięższej niewoli (нет же тяжелее неволи, чем басурманская). Bóg wie, czy to prawda (Бог знает, правда ли это), ale tak na galerach słyszałem (но так на галерах слышал), że wody tamtejsze (что воды тамошние), jako jest Bosfor i Złoty Róg (Босфор и Золотой Рог), któren w głąb miasta zachodzi (которые в глубь города заходят), z łez niewolników powstały (из слез невольников образовались). Niemało tam i moich się polało (немало там и моих пролилось)...

Ale Pan Bóg zrządził inaczej.

Miałem za wsią pasiekę zacną i raz poszedłem ją oglądać. Było to pod wieczór. Zabawiłem tam ledwie z dziesięć pacierzy, aż tu clamor jakowyś o uszy moje uderza. Obejrzę się: dym jako obłok nade wsią. Po chwili lecą ludzie: Orda! orda! a tuż za ludźmi — ćma, powiem acaństwu! Strzały lecą, jakoby deszcz zacinał, i gdzie nie spojrzę, baranie kożuchy i diabelskie mordy ordyńskie. Ja do konia! Nimem nogą strzemienia dotknął, już mnie z pięć albo sześć arkanów chwyciło. Rwałem je przecież, silny byłem... Nec Hercules!... W trzy miesiące potem znalazłem się z innym jasyrem za Bachczysarajem, we wiosce tatarskiej Suhajdzig zwanej.

Panu memu było na przezwisko Sałma-bej. Bogaty był Tatarzyn, ale nieludzki i dla niewolników ciężki. Musieliśmy pod batogami studnie kopać i w polu pracować. Chciałem się wykupić, miałem za co. Przez pewnego Ormianina pisałem listy do moich majętności pod Jasłem. Nie wiem, czyli listy nie doszły, czy okup w drodze przejęto, dość, że nic nie przyszło... Powieźli mnie do Carogrodu i na galery sprzedali.

Siła by o tym mieście opowiadać, od którego nie wiem, jeżeli jest większe i ozdobniejsze na świecie. Ludzi tam jako traw w stepie albo kamieni w Dniestrze... Mury na Jedykule srogie. Wieża przy wieży. W grodzie razem z ludźmi psi się błąkają, którym Turcy krzywdy nie czynią, dlatego widać, że się do pokrewieństwa poczuwają, sami psubratami będąc... Nie masz między nimi innych stanów, jeno panowie a niewolnicy, zaś nad pogańską nie masz cięższej niewoli. Bóg wie, czy to prawda, ale tak na galerach słyszałem, że wody tamtejsze, jako jest Bosfor i Złoty Róg, któren w głąb miasta zachodzi, z łez niewolników powstały. Niemało tam i moich się polało...

Straszna jest potencja turecka (страшна турецкая сила) i żadnemu z potentatów tak wielu królów (и ни одному из магнатов так много королей), jako sułtanowi (как султану), nie podlega (не подчиняются). Sami zaś Turcy powiadają (сами же турки говорят), że gdyby nie Lechistan (что если бы не Лехистан) (tak oni matkę naszą nazywają (так они матушку-/отчизну/ нашу называют)), tedyby już orbis terrarum dawno panami byli (тогда бы уж /они/ [orbis terrarum — лат. «круга земли», т.е. всей земли] давно господами были). “Za plecami Lacha (за плечами ляха) (powiadają (говорят)) reszta świata w nieprawdzie żyje (остальной мир в неправде живет), bo ów (поскольку эти) (prawią (говорят)) jako pies przed krzyżem leży (как псы перед распятием лежат), a nas po rękach kąsa (и нас за руки кусают)... I mają słuszność (и они правы), bo przecie tak było i tak jest (ибо и раньше так было, и сейчас)... A my tu w Chreptiowie i dalsze komendy w Mohilowie (мы тут в Хрептёве и дальше гарнизоны в Могилеве), w Jampolu, w Raszkowie (в Ямполе, в Рашкове), cóż innego czynimy (/разве/ чему-то другому служим)? Siła jest złego w naszej Rzeczypospolitej (много есть плохого в нашей Речи Посполитой), ale przecie tak myślę (но все же /я/ так думаю), że nam ową funkcję i Bóg kiedyś policzy (что нам эту деятельность и Бог когда-нибудь зачтет), i ludzie może policzą (и люди, может, зачтут).

Ale owo wracam do tego (но вот возвращаемся к тому), co mi się przygodziło (что со мной происходило). Ci niewolnicy (те невольники), którzy na lądzie (которые на людях), w miastach i po wsiach żyją (в городах и в селениях живут), w mniejszej jęczą opresji od tych (все-таки в менее затруднительном положении охают, чем те), którzy na galerach wiosłować muszą (которые на галерах грести должны). Bo onych galerników (поскольку этих галерников) raz na brzegu nawy (однажды на борту судна) wedle wiosła przykuwszy (к веслу приковав), nie odkuwają już nigdy (не откуют уж никогда), ani na noc, ani na dzień, ani na święta (ни на ночь, ни на день, ни на праздники) — i do śmierci w łańcuchach żyć tam trzeba (и до смерти в цепях жить там нужно); a tonieli okręt in pugna navali (а затонет корабль [in pugna navali — лат. в морском сражении]), to owi z nim razem tonąć muszą (то они с ним вместе тонуть должны). Nadzy są wszyscy (нагие всегда), zimno ich mrozi (холод их морозит), deszcz moczy (дождь мочит), głód gniecie (голод грызет), a na to nie masz innej rady (и на это нет другого выхода), jeno łzy i praca okrutna (только слезы и труд ужасный), bo wiosła są tak wielkie i ciężkie (ибо весла такие большие и тяжелые), że dwóch ludzi do jednego trzeba (что двух людей на одно нужно)...”

Straszna jest potencja turecka i żadnemu z potentatów tak wielu królów, jako sułtanowi, nie podlega. Sami zaś Turcy powiadają, że gdyby nie Lechistan (tak oni matkę naszą nazywają), tedyby już orbis terrarum dawno panami byli. “Za plecami Lacha (powiadają) reszta świata w nieprawdzie żyje, bo ów (prawią) jako pies przed krzyżem leży, a nas po rękach kąsa... I mają słuszność, bo przecie tak było i tak jest... A my tu w Chreptiowie i dalsze komendy w Mohilowie, w Jampolu, w Raszkowie, cóż innego czynimy? Siła jest złego w naszej Rzeczypospolitej, ale przecie tak myślę, że nam ową funkcję i Bóg kiedyś policzy, i ludzie może policzą.

Ale owo wracam do tego, co mi się przygodziło. Ci niewolnicy, którzy na lądzie, w miastach i po wsiach żyją, w mniejszej jęczą opresji od tych, którzy na galerach wiosłować muszą. Bo onych galerników raz na brzegu nawy wedle wiosła przykuwszy, nie odkuwają już nigdy, ani na noc, ani na dzień, ani na święta — i do śmierci w łańcuchach żyć tam trzeba; a tonieli okręt in pugna navali, to owi z nim razem tonąć muszą. Nadzy są wszyscy, zimno ich mrozi, deszcz moczy, głód gniecie, a na to nie masz innej rady, jeno łzy i praca okrutna, bo wiosła są tak wielkie i ciężkie, że dwóch ludzi do jednego trzeba...”

A mnie przywieźli w nocy (а меня привезли ночью) i zakuli posadziwszy naprzeciw jakiegoś towarzysza niedoli (и заковали, посадив напротив какого-то товарища по несчастью), którego in tenebris poznać nie mogłem (которого /я/ [in tenebris — лат. в темноте] узнать не мог). Kiedym to usłyszał ów stukot młota (когда /я/ услышал стук молота) i dzwonienie kajdanków (и звон кандалов) — miły Boże (Боже мой)! zdawało mi się (показалось мне), że ćwieki w moją trumnę zabijają (что гвозди в мой гроб забивают), chociaż i to bym wolał (хотя и предпочел бы это). Modliłem się (/я/ молился), ale nadzieja w sercu jakoby ją wiatr zwiał (но надежду из сердца словно ветер выдул)... Jęki moje kawadzi batogami potłumił (причитания мои каваджи батогами утишил), więc przesiedziałem cicho całą noc (поэтому /я/ просидел тихо всю ночь) póki nie zaczęło świtać (пока не начало светать). Spojrzę ja wtedy na tego (увидел тогда того), kto ma ze mną wiosłem robić (кто должен со мной одним веслом работать) — Jezu Chryste miły (Иисус Христос дорогой)! — zgadnijcie acaństwo, kto był naprzeciw mnie (угадайте, господа, кто был напротив меня)? — Dydiuk (Дыдюк)!

Poznałem go zaraz (узнал его сразу), chociaż był goły (хотя /он/ был голый), wychudł i broda urosła mu w pas (исхудавший, и борода выросла у него по пояс), bo już dawniej był na galery zaprzedan (ибо давно уже был на галеры продан)... Począłem się na niego patrzeć (/я/ принялся на него смотреть), on na mnie; poznał mnie także (он на меня, узнал меня тоже)... Nie mówiliśmy do siebie nic (не говорим друг другу ничего)... Ot, na co nam obum przyszło (вот, нам обоим что довелось /испытать/)! Ale przecie taka jeszcze była w nas zawziętość (но все же такая еще была в нас озлобленность), że nie tylko nie powitaliśmy się po bożemu (что не только не поздоровались по-божески), ale uraza buchnęła w nas jak płomień (но обида вспыхнула в нас, словно пламя) i aż radość chwyciła za serce każdego (и даже радость охватила сердце каждого), że i jego wróg tak samo cierpieć musi (что и его враг точно также страдать должен)...

Tegoż samego dnia nawa ruszyła w drogę (в тот же день судно двинулось в путь). Dziwno było z największym nieprzyjacielem za jedno wiosło imać (странно было с самым большим врагом за одно весло держаться), z jednej misy ochłapy jeść (из одной миски помои есть), których by psi u nas jeść nie chcieli (какие у нас и псы бы есть не захотели), jedno tyraństwo znosić (одно тиранство переносить), jednym powietrzem dychać (одним воздухом дышать), razem cierpieć (вместе страдать), razem płakać (вместе плакать)... Płynęliśmy po Hellesponcie (плыли /мы/ по Геллеспонту), a potem po Archipelagu (а потом по Архипелагу)... Insula tam przy insuli (остров там на острове), a wszystko w mocy tureckiej (и все в турецкой власти)...

A mnie przywieźli w nocy i zakuli posadziwszy naprzeciw jakiegoś towarzysza niedoli, którego in tenebris poznać nie mogłem. Kiedym to usłyszał ów stukot młota i dzwonienie kajdanków — miły Boże! zdawało mi się, że ćwieki w moją trumnę zabijają, chociaż i to bym wolał. Modliłem się, ale nadzieja w sercu jakoby ją wiatr zwiał... Jęki moje kawadzi batogami potłumił, więc przesiedziałem cicho całą noc póki nie zaczęło świtać.. Spojrzę ja wtedy na tego, kto ma ze mną wiosłem robić — Jezu Chryste miły! — zgadnijcie acaństwo, kto był naprzeciw mnie? — Dydiuk!

Poznałem go zaraz, chociaż był goły, wychudł i broda urosła mu w pas, bo już dawniej był na galery zaprzedan... Począłem się na niego patrzeć, on na mnie; poznał mnie także... Nie mówiliśmy do siebie nic... Ot, na co nam obum przyszło! Ale przecie taka jeszcze była w nas zawziętość, że nie tylko nie powitaliśmy się po bożemu, ale uraza buchnęła w nas jak płomień i aż radość chwyciła za serce każdego, że i jego wróg tak samo cierpieć musi...

Tegoż samego dnia nawa ruszyła w drogę. Dziwno było z największym nieprzyjacielem za jedno wiosło imać, z jednej misy ochłapy jeść, których by psi u nas jeść nie chcieli, jedno tyraństwo znosić, jednym powietrzem dychać, razem cierpieć, razem płakać... Płynęliśmy po Hellesponcie, a potem po Archipelagu... Insula tam przy insuli, a wszystko w mocy tureckiej...


Понравилась статья? Добавь ее в закладку (CTRL+D) и не забудь поделиться с друзьями:  



double arrow
Сейчас читают про: